Dlaczego nauczyłem się angielskiego
Angielski towarzyszył mi od
dawna, pierwszym miejscem gdzie go zobaczyłem był ekran komputera. Już w
przedszkolu mama zapisała mnie na dodatkowe zajęcia z angielskiego, jednak nie
będzie to wpis o tym jak się
nauczyłem, tylko dlaczego.
Te wiedzę możesz przełożyć na
naukę każdego innego języka oraz dowiesz się dlaczego nie umiesz danego języka
w stopniu w jakim go potrzebujesz.
Nauczyłem się angielskiego – co to dla mnie znaczy
Zanim podam Ci powody, które
bezpośrednio wpłynęły na to, że z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że umiem
angielski. Wypadało by odrobinę określić co to dla mnie znaczy „umiem
angielski”.
Każdy w inny sposób definiuje to
pojęcie – znać jakiś język. Niektórym wystarcza umiejętność przedstawienia się,
zapytania o imię czy o cenę przedmiotu w sklepie – dla innych jest to biegła
zdolność do rozmawiania na tematy abstrakcyjne. Najpopularniejszą skalą
umiejętności językowych jest skala CEFR (ta od A1 do C2). A dla mnie?
Dla mnie jest to coś pomiędzy.
Jest to przede wszystkim zrozumienie myśli przekazywanych za pomocą języka
pisanego i mówionego oraz rozumienie znaczenia nowych słów, które zostało nam
wytłumaczone w tym języku (np. w słowniku angielsko-angielskim). Dzięki tej
kombinacji jesteśmy w stanie zrozumieć każdą wypowiedź i szybko uzupełnić
brakujące słownictwo.
Teraz bez problemu jestem w
stanie czytać artykuły i książki po angielsku, słuchać audiobooków, oglądać
filmy i szkolenia. Jednak najważniejsze, że potrafię się bez problemu porozumieć
z native speakerem zarówno w mowie jak i piśmie.
Wszystkie osoby z mojego
otoczenia uważały, że mam po prostu „bardzo dobre zdolności językowe”, jednak
ja wiem że było inaczej. Znam powody, dla których nauczyłem się angielskiego, a
niemieckiego nie pomimo sześciu lat nauki. A oto i one.
Chciałem
Wydaje się, że jest to bardzo
prozaiczny powód, jednak nie każda osoba która uczy się danego języka robi to dlatego,
że chce. Często zmuszali nas rodzice i nauczyciele, przecież chcesz dobrą
pracę. Języki obce do podstawa. Musisz je umieć.
Bardzo wcześnie zacząłem grać w
gry komputerowe, większa część była w języku angielskim – miałem dość tego, że
nie rozumiałem tego co się dzieję w grze i o wszystko musiałem pytać mojego
tatę. Strasznie mnie irytowało to, że wszystkie dialogi między postaciami były
dla mnie nie zrozumiałe, tak samo jak nazwy przedmiotów, statystyk czy treści
zadań. Jak każdy gracz szybko dowiedziałem się co to znaczy play, easy, medium,
hard, pause, quit – jednak chciałem dużo więcej.
Wtedy internet jeszcze nie był
taki powszechny, znaczenia wielu słów musiałem się domyślać, dalej podpytywałem
rodziców, co w perspektywie czasu uznaję nawet za korzyść. Nauczyłem się
wyłapywać słowa z kontekstu, a każde nowe szybko przyswajałem z prostego powodu.
Bardzo chciałem je znać.
Używałem
W młodości bardzo dużo czasu
spędzałem na graniu, często wolałem grać w gry niż w piłkę nożną. Nie bez
powodu, byłem najmłodszym chłopcem w sąsiedztwie. Najmłodszy mój sąsiad był ode
mnie cztery lata starszy, reszta była o sześć lat starsza i więcej. W trakcie
zabaw i gry w piłkę nigdy nie miałem szans, byłem dużo wolniejszy, niższy,
słabszy i szybciej się męczyłem. Skończyło się to dożywotnim zesłaniem na
bramkę i chodzeniem po piłkę. W rzeczywistym świecie nie miałem szans ze
starszymi kolegami, a w wirtualnym szanse się wyrównywały – każdy miał dostęp
do tych samych umiejętności i postaci.
Zanim skończyłem podstawówkę
miałem już dostęp do internetu, dzięki niemu mogłem grać w gry online. Bardzo
szybko mi się spodobały, lubiłem tak samo rywalizować z innymi graczami, jak
działać jako członek zespołu. Szybko odnalazłem sposób jak zyskać przewagę nad
innymi „zawodnikami” na moim poziomie. Czytałem fora internetowe i poradniki
oczywiście w języku angielskim, bo takich było najwięcej.
Gdy razem z kolegami zmienialiśmy
grę, ja zaczynałem od kilkugodzinnych poszukiwań najlepszych sposobów na
wbijanie poziomów, rozwijanie postaci oraz zdobywania przedmiotów i pieniędzy.
Dzięki temu, że autorami poradników byli gracze bardzo szybko poznałem dużo
potocznych zwrotów, wyzwisk i innych przydatnych rzeczy. Na tym etapie byłem w
stanie zrozumieć dużo więcej po angielsku, niż sam umiałem przekazać.
Naturalne następstwo grania z
graczami pochodzącymi z innych krajów, jakoś trzeba było umieć się dogadać z
członkami zespołu oraz co było w tym czasie równie ważne… potrafić kłócić się z
przeciwnikami, a w przypadku bardziej namolnego, trzeba było umieć go bardzo
twórczo zwyzywać!
Innym efektem ubocznym grania w
gry internetowe było poznawanie nowych kolegów, z którymi rozmawiało się całymi
dniami o grach i o wszystkim innym. Do dziś bardzo miło wspominam moich dwóch
dobrych kolegów, Josepha z Chile i Egpicjana kanadyjskiego pochodzenia, George.
Niestety te znajomości nie przetrwały próby czasu i zmiany gier, jednak głównie
dzięki rozmowom z nimi nauczyłem się pisać w tym języku i przekazywać
skomplikowane myśli.
Lubiłem ten język
Nie zależnie co robimy, gotujemy,
ćwiczymy, poznajemy nowe umiejętności czy uczymy się języka, ważne jest żebyśmy
to lubili i sprawiało nam to przyjemność. Dla mnie każde nowo poznane słowo czy
zwrot to była frajda, a możliwość jego poprawnego użycia to już był całkowity
odjazd. Co odrobinę bardziej interesujące, nawet poznawanie zasad gramatyki
było dla mnie przyjemne. Nie chciałem pozostać na poziomie Kaliego. Kali grać
komputer gra teraz
Dlaczego nie nauczyłem się niemieckiego
Mówiąc krótko, zabrakło mi tych
wszystkich powodów, który wypisałem wyżej. Na dodatkowe lekcje niemieckiego
namówiła mnie mama, bo przecież nie będę miał z tym problemów – „masz dobre zdolności językowe, szkoda żeby
się marnowały” – ale to nie był mój własny wybór. Nie chciałem.
Nie był mi potrzebny do
szczęścia, wszystkie gry były po angielsku, prawie każdy gracz znał angielski –
niemiecki był dla mnie zbędny. Nie
używałem tego języka do zdobywania wiedzy, ani nie posługiwałem się tym językiem w trakcie rozmów. No
i przede wszystkim nie lubiłem tego
języka, po prostu brzmiał dla mnie paskudnie, a wymawianie każdego słowa było
męczarnią. Nawet niemieckie słowo entschuldigung,
czyli przepraszam przypomina mi bardziej groźbę lub wyzwisko.
Rodzice uważają, że to kwestia
mało wymagającym nauczycieli, a ja do dziś jestem tym samym nauczycielom
wdzięczny, że nie katowali mnie tym językiem. Oczywiście nie mówię, że
angielski jest lepszy od niemieckiego. Najzwyczajniej w świecie nie był to
język dla mnie.
Przy nauce języka trzeba pamiętać
również o jednej bardzo ważnej rzeczy – że on służy do porozumiewania się z
innymi ludźmi, a nie do „ulepszania CV”, jeżeli będziesz się uczyć języka tylko
w tym celu to prawdopodobnie nigdy Ci się nie uda, a na pewno będzie to dla
Ciebie męczarnia.